Wysoka wydajność nie dyskwalifikuje rozrodu
Wielu hodowców bydła mlecznego wyznaje zasadę, że zbyt wysoka wydajność krów powoduje problemy w ich rozrodzie. Okazuje się jednak, że jest to powtarzany od lat mit.
- Nie oskarżajmy wysokiej wydajności o to, że jest głównym winowajcą chorób i problemów z rozrodem. Prawda jest zupełnie inna. To choroby są winne, a nie wysoka produkcyjność. Innymi słowy krowy nie osiągają wysokiej wydajności tylko i wyłącznie dlatego, że mają właśnie problemy zdrowotne. Szczególnie groźne są stany subkliniczne, których nie widać gołym okiem - mówił prof. dr hab. Zygmunt Maciej Kowalski podczas Forum Biomin, które odbyło się w Serocku (woj. mazowieckie).
Na potwierdzenie, prof. Kowalski przytoczył wyniki badań naukowców z Niemiec i Izraela. Szczególnie ci drudzy są pionierami jeśli chodzi o wydajność mleczną krów. Właśnie w Izraelu w 2009 r. przeprowadzono doświadczenie łamiące powtarzane od wielu lat stereotypy dotyczące negatywnego wpływu wysokiej wydajności na rozród.
Naukowcy udowodnili, że dobrze zarządzane fermy mogą osiągać jednocześnie wysoką produkcję mleka i dobre wskaźniki rozrodu. W pierwszej grupie zbadali średnią skuteczność krycia i wydajność wszystkich zwierząt. W drugiej wybrali najlepsze zwierzęta pod względem wydajności.
Okazało się, że skuteczność pierwszej inseminacji u najbardziej wydajnych krów była wyższa od średniej. W sumie 47 proc. badanych ferm z najwyższą wydajnością mleczną znalazło się w grupie z najlepszą skutecznością pierwszego zabiegu inseminacji.
- Doskonałe wyniki rozrodu uzyskujemy nie przez cudowne środki i dodatki paszowe, ale przez poprawę zarządzania stadem, która z kolei jest wymuszona przez wysokowydajne stado. Przy wydajności przekraczającej 11-12 tys. kg mleka bez odpowiedniej organizacji produkcji nie można osiągnąć dobrych wyników - podkreślał prof. Kowalski.