Urzędnicy: zlikwidować stado bizonów, bo zagrażają żubrom
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Kielcach wydała wyrok na liczące 170 osobników stado z Kurozwęk. Sprawa jest bulwersująca, bo urzędnicy swoją decyzję tłumaczą chęcią ochrony żyjących kilkaset kilometrów dalej żubrów.
Mieszkańcy Kurozwęk w woj. świętokrzyskim i turyści są w szoku. To właśnie od 15 lat bizony są lokalną atrakcją turystyczną (rocznie do Kurozwęk przyjeżdża ponad 140 tys. osób, aby obserwować te rzadkie w naszym kraju zwierzęta).
Wydzierżawią ponad 100 ha łąk na potrzeby żubrów
Regionalnego dyrektora ochrony środowiska to jednak nie interesuje, bo wydał decyzję o zaprzestaniu hodowli. Liczące 170 osobników stado do 2019 roku ma zniknąć. Dyrektor wydał nawet konkretne wytyczne - dorosłe osobniki mają być sterylizowane i kastrowane. Niektóre młode mają zostać zabite.
Kieleccy urzędnicy tłumaczą, że postępują zgodnie z przepisami, bo za wszelką cenę należy chronić populację żubra. Dlatego trzeba eliminować każdy czynnik, który stanowi "realne zagrożenie".
Jakim zagrożeniem jest zdrowe stado bizonów amerykańskich, które żyją na dozorowanym całą dobę i zamkniętym obszarze? Tego nie wiadomo.
Żubry niszczą coraz mniej upraw rzepaku
Właściciel hodowli bizonów zdecydowanie nie zgadza się z decyzją RDOŚ. Właśnie dlatego najpierw złożył odwołanie do generalnej dyrekcji środowiska, a gdy tam podtrzymano decyzję urzędników z Kielc, zwrócił się ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Kielcach, który ma rozstrzygnąć sprawę.
Warto podkreślić, że likwidacja hodowli to nie tylko koniec turystycznej atrakcji, ale również bezrobocie dla ponad 80 osób, które są zatrudnione w gospodarstwie.