Ukraińcy szturmują nasz kraj. Wielu z nich pracuje w gospodarstwach
Do końca 2019 roku Polska była europejskim liderem w przyjmowaniu do pracy obcokrajowców. W większości byli to pracownicy z Ukrainy. Czy będzie tak w dalszym ciągu?
Eksperci coraz częściej zastanawiają się, jak sytuacja dotycząca napływu kadr z zagranicy będzie wyglądać w tym roku i w kolejnych latach.
Ukraina ma szansę dogonić dzisiejszą Polskę najszybciej za 20 lat
- Szansę na wyjazd będą mieli jedynie wysoko wyspecjalizowani pracownicy, którzy spełnią dodatkowo szereg uwarunkowań narzuconych przez nowe regulacje prawne oraz znają język niemiecki na wystarczająco dobrym poziomie. Oznacza to mniejszy odpływ pracowników z Polski do Niemiec, a co za tym idzie - mniejsze zagrożenie destabilizacją poziomu zatrudnienia w naszym kraju - zauważa.
Jednak zdaniem Hoszowskiego, nie jest to powód do radości. Choć prognozy z końca 2019 r. mówiły o odpływie co najmniej 500 tysięcy pracowników z Polski do Niemiec, to polityka migracyjna naszych zachodnich sąsiadów dała nam możliwość oddechu. Pytanie tylko - na jak długo?
Pogranicznicy na plantacji. Ukraińcy pracowali nielegalnie
- Patrząc na ogromne braki kadrowe w Niemczech, możemy jedynie przypuszczać, że tamtejszy rząd będzie zmuszony do zmiany swojej polityki dotyczącej migracji zarobkowej w kolejnych latach i złagodzenia zasad przyjmowania pracowników spoza UE - informuje Mariusz Hoszowski.
Jak podaje "Süddeustche Zeitung", do 2030 r. w Niemczech na rynku pracy będzie brakowało około 5 milionów pracowników.
- Największe zapotrzebowanie będzie na pracowników z wykształceniem wyższym oraz średnim. Jeżeli zaś chodzi o pracowników niskowykwalifikowanych - tych u naszych zachodnich sąsiadów będzie za dużo: 1,5 miliona w roku 2020 i 1,1 miliona w roku 2030 - dodaje ekspert.
Co to oznacza dla Polski? Musimy trzymać rękę na pulsie i w dalszym ciągu poszukiwać nowych rynków do pozyskiwania pracowników - także w byłych republikach radzieckich, jak i na Dalekim Wschodzie.
- Na rodzimym rynku pracy wciąż mam spore braki kadrowe, i to pomimo niskiej stopy bezrobocia. Powodem jest również brak chęci zatrudniania przez pracodawców osób po 50 roku życia - to grupa, której najtrudniej znaleźć pracę. Największe zapotrzebowanie na pracowników wskazuje aktualnie m. in. branża budowlana, medyczna, produkcyjna, transportowa czy finansowa - zauważa prezes Smart Work.
Pracowali "na lewo" w zakładzie mięsnym
Polska, aby pozostać celem migrantów zarobkowych ze Wschodu, powinna przede wszystkim skoncentrować się na takich działaniach, które zatrzymają ich u nas jak najdłużej, tak, aby nie opuszczali naszego kraju po trzech przepracowanych miesiącach.
Co ciekawe, z obserwacji Smart Work wynika, że większość obywateli Ukrainy chciałoby zakotwiczyć w naszym kraju na dłużej - nawet do 3 lat. Jak mówi Mariusz Hoszowski, mniejsza rotacja będzie korzystna dla wszystkich zaangażowanych stron: pracownika, pracodawcy i dla agencji pracy.
- A jest to kierunek przeciwny to tego przyjętego w projekcie "Polityki migracyjnej Polski", który ma być skoncentrowany na imigracji cyrkulacyjnej i krótkoterminowej. Stąd powinniśmy zrobić wszystko, aby zminimalizować ewentualny, przyszły odpływ pracowników do Niemiec, a w dalej idących rozważaniach - także do Wielkiej Brytanii, Francji czy Holandii. Teraz mamy czas na wdrożenie odpowiednich działań zabezpieczających nasze interesy i zaplecze kadrowe w kraju - tłumaczy Hoszowski.
- Wiesz o ważnym wydarzeniu? Poinformuj nas o tym. Czekamy: redakcja@agropolska.pl