Bez dopłat rolnik by nie przeżył. Ponosi największe ryzyko, a zarabiają inni
W Europie wszystko zostało postawione na głowie, że właściwie dochody rolnika z pracy, z tego, co wyprodukuje i sprzeda, są tak niskie, że bez dopłat by nie przeżył. To coś chorego - grzmiał Jan Krzysztof Ardanowski.
Były minister rolnictwa, a obecnie szef prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich w "Rozmowach niedokończonych" na antenie TV Trwam przekonywał jednocześnie, że dopóki dopłaty są, nie można z nich rezygnować, bo byłoby to nieodpowiedzialne.
Jest wstępne porozumienie w sprawie przyszłości polityki rolnej
- Dopóki Unia Europejska utrzymuje dopłaty, trzeba walczyć o ich wyrównanie. Choć przez następne siedem lat znowu nie będzie tego wyrównania - wskazywał polityk PiS.
Zapewniał, że dla niego priorytetem były próby wzmacniania pozycji rolnika w łańcuchu żywnościowym "Od pola do stołu", by mógł żyć nie tylko z dopłat unijnych, pomocy państwowej czy "miłosierdzia gminy", ale z tego co da się na rynku ulokować.
Chodzi o to, aby z tego, co płacimy przy kasie, następował sprawiedliwy podział na producenta surowców, przetwórcę oraz dystrybucję i handel.
- Bo w Polsce jest tak, że ten, który się narobi, ponosi największe ryzyko, czyli rolnik, ma z tego bardzo mało. Natomiast zarabiają pośrednicy. To jest niesprawiedliwe. Wierzę, że kiedyś nastąpi przeregulowanie rynku, łańcucha żywności - tu państwo musi wykazywać aktywną rolę - aby był sprawiedliwy podział marży płaconej przez konsumenta na koniec - podkreślił Ardanowski.
Ustawa ma poprawić komfort życia na wsi
Zwracał także uwagę na Europejski Zielony Ład, zakładający wiele wymogów i ograniczeń dla rolników. Według niego, to "ideologiczny wymysł lewicy europejskiej".
- W kontekście zielonego ładu niektórzy pieją z zachwytu, jakie to jest cudowne i fantastyczne. Tam mówi się o tym, że żywność ma być stosunkowo niedroga; że ma być środowisko, przyroda. Tam pierwszy raz w dokumentach unijnych nie mówi się jednak o godziwych dochodach rolników - zauważył eksminister.
Jak zaznaczył, aby gospodarstwa były w stanie wdrożyć nowoczesne technologie konieczne do realizacji planów tworzonych w Brukseli, potrzeba ogromnych pieniędzy, których nie ma. Szef prezydenckiej rady ds. rolnictwa zwracał jednocześnie gospodarzom uwagę, by - jeśli chodzi o maszyny i inne inwestycje - brać pod uwagę przede wszystkim ich efektywność w gospodarstwie.
- Wiem że się przyjemnie jeździ ciągnikiem z klimatyzacją. Ale znam bardzo wielu rolników, którzy się zarżnęli finansowo, bo trzeba było zaimponować sąsiadowi. Bo trzeba było kupić kolejny traktor i kolejny, i kolejny. Coraz większe, nafaszerowane elektroniką. Tylko jeżeli są niewykorzystane, albo wykorzystane zaledwie przez kilka dni w roku, czasem kilka godzin w roku, a kosztuje, to komornik kiedyś do gospodarstwa może zapukać. Dlatego nie w wieku maszyn, tylko w ich sprawności i dopasowaniu do gospodarstwa jest cel i sens. Trzeba liczyć i inwestować zawsze nie w to, co ładnie wygląda i sąsiadowi zaimponuje, tylko w to, co przynosi szybko pieniądze - przekonywał Ardanowski.
- Rolnictwo bez tajemnic. Zamów prenumeratę miesięcznika "Przedsiębiorca Rolny" już dziś