Owce na Węgrzech mają coraz więcej hodowców
Pogłowie owiec maciorek na Węgrzech stale rośnie i z roku na rok coraz więcej osób zajmuje się hodowlą tych zwierząt – poinformował wiceminister rolnictwa Gyoergy Czervan, którego cytuje dziennik „Magyar Hirlap”.
Jednocześnie Narodowa Izba Gospodarki Rolnej (NAK) wskazała na problemy branży, takie jak marginalne spożycie baraniny w kraju.
1 lipca tego roku pogłowie owiec maciorek na Węgrzech wynosiło 811 tys., czyli o 21 tys. więcej niż latem ubiegłego roku.
Węgry są 4. co do wielkości eksporterem żywych owiec w Europie, po Rumunii, Hiszpanii i Francji. Najważniejszym odbiorcą są Włochy, ale znaczną liczbę żywych owiec Węgry eksportują także na Słowację, do Chorwacji, Rumunii, Słowenii i Turcji.
Według danych za 2015 r. wartość eksportowanych przez Węgry żywych owiec i kóz wyniosła 40 mln dol. Dla porównania w przypadku zajmującej pierwsze miejsce w Europie Rumunii było to 169 mln dol.
Owce schodzą z pastwisk. Wilki dały się we znaki juhasom
Jak informuje „Magyar Hirlap”, popyt na owce spada wśród tradycyjnych rynków eksportowych Węgier, ale rekompensuje go wzrost zainteresowania ze strony Turcji i państw arabskich.
Przy tym NAK wskazuje na problemy branży na Węgrzech, które były niegdyś bastionem hodowli owiec. Popyt krajowy na baraninę spadł na Węgrzech do marginalnego poziomu. Węgrzy spożywają przeciętnie tylko 0,2 kg tego mięsa rocznie, podczas gdy wieprzowiny – 25 kg, a mięsa drobiowego 26 kg.
NAK podkreśla również, że znaczna część pogłowia owiec już się zestarzała, a stanowiąca wcześniej główny produkt hodowli - wełna jest teraz eksportowana w postaci surówki. Według Izby branża nie byłaby w stanie przetrwać bez państwowych dotacji, m.in. na maciorki i tryki.
Na Węgrzech działa ok. 8,8 tys. hodowli owiec, z czego zdecydowana większość to przedsiębiorstwa rodzinne. Całkowite pogłowie owiec w kraju wynosi ok. 1,2 mln, a kóz 87 tys.